Moje zdjęcia

poniedziałek

Część 19.Dekada wielkich zmian

W latach 60.XX w. dobrobyt, ale i niepewność jutra zmieniały obyczajowość społeczeństw zachodnich. Powstała subkultura hippisowska (dzieci-kwiaty), której podłożem był bunt przeciw materialnemu stylowi życia rodziców. Hippisi negowali konflikty zbrojne, a ich system wartości zaznaczył się w sztuce, muzyce i literaturze. Powstały filmy dla młodzieży, gdzie bohaterowie wiedli beztroskie życie i łamali wszelkie zasady i ograniczenia. W związku ze zmianami obyczajowymi Kościół katolicki poruszył kwestię godności człowieka i rolę sakramentów. W latach 1962-65 odbył się Sobór Watykański II, po którym ogłoszono kilka dokumentów. Zmieniały się zasady celebrowania mszy św. oraz zdecydowano o konieczności ekumenizmu między wyznaniami chrześcijańskimi.
W Polsce jedynym dniem wolnym od nauki i pracy zawodowej była niedziela. Dzień ten zobowiązywał katolickie rodziny do uczestnictwa we mszy św., która dotychczas była sprawowana po łacinie.
Cały rok 1966 zapisał się wyjątkowo w dziejach Polski - historycznie i religijnie. Kościół w Polsce chciał uczcić 1000-lecie chrztu Polski, ale władze PRL nie dopuściły do pielgrzymki papieża Pawła VI
do Wrocławia. Jednak 3 maja odbyły się na Jasnej Górze uroczystości centralne. Milenium poprzedzała Wielka Nowenna, odprawiana w latach 1957 - 1966. Inicjatorem milenium chrztu Polski był kardynał Stefan Wyszyński.
Dokonano wówczas odnowienia aktu zawierzenia Matce Boskiej i powierzenia narodu polskiego
na kolejne 1000 lat. Z kolei w ramach uroczystości państwowych z okazji 1000 lat istnienia państwa polskiego zobowiązano się zbudować 1000 szkół na 1000.lecie.
Wanda i Stefan nie chodzili do kościoła, ale na msze św. wysyłali dzieci. Najstarsza córka chodziła w liceum na lekcje religii i odebrała osobne świadectwo maturalne. Nie rozumiała jednak, dlaczego zalecane przez kościół modlitwy nie pomagają w polepszeniu relacji w rodzinie. Na kazaniach słyszała nie o Bogu, tylko o grzesznikach nie chodzących do kościoła. Była coraz bardziej rozchwiana emocjonalnie z powodu pogłębiającej się choroby alkoholowej ojca. Kiedy był pijany nie mogła powstrzymać drżenia całego ciała ze szczękaniem zębami włącznie. Nigdy nie uderzył jej ani reszty swoich dzieci, ale ona bała się o matkę, która płakała głośno i krzyczała, że dłużej takiego życia nie wytrzyma. Młodsza córka sugerowała, że Wanda udaje ataki serca, a starsza brała je na serio
i zastępowała matkę we wszystkich pracach domowych.
Dzieci Wandy i Stefana żyły innymi problemami niż ich rówieśnicy, których rodzice bardziej dbali o swoje dzieci. Mieszkali w 6 osób w jednopokojowym mieszkaniu z kuchnią, którą Stefan wydzielił
z korytarza. Dorastające i uczące się dzieci miały tam mało miejsca na swoje rzeczy osobiste i szkolne. Po 6 latach otrzymali z urzędu większe mieszkanie w prywatnej willi kilka ulic dalej.
Były tam 2 duże pokoje z osobną kuchnią i pokoikiem przy niej oraz łazienka. Nie było jednak wodociągu i kanalizacji. Do ogrzewania pomieszczeń służyły kaflowe piece. Wanda do nowego mieszkania kupiła dwa wygodne fotele do oglądania telewizji, a Stefan zrobił duże biurko dla córek . Synowie dostali solidny stół, gdzie w wielu szufladach , oprócz książek, można było chować narzędzia. Chłopcy lubili majsterkować. Starszy syn miał obowiązek przynosić drewno i węgiel z komórki
oraz wodę z cembrowanej studni. Młodsza córka codziennie sprzątała mieszkanie, a najstarsza - uczyła się sama i pomagała młodszym w lekcjach a czasem gotowała. Rodzice pracowali w Warszawie, a pod ich nieobecność dzieci same organizowały sobie zajęcia. Ojciec rzadko uczestniczył w życiu rodziny. Kiedy wracał z pracy pijany, szedł spać do pomieszczenia przy kuchni (pokoik z oknem). Czasem starał się wejść do pokojów, gdzie spali, co u najstarszej córki powodowało ataki paniki. Zdarzyło się kiedyś późnym wieczorem, że z najmłodszym bratem pobiega na posterunek milicji
i ich ojciec został zatrzymamy do wytrzeźwienia. Dla dzieci była to wielka trauma. Innym razem
w klasie maturalnej córka próbowała namówić ojca do pomocy przy organizacji studniówki
w szkole,ale wspomina to ze wstydem. Ojciec, zamiast iść pomagać innym rodzicom, upił się do nieprzytomności i leżał w rowie, o czym opowiedzieli jej koledzy.
W roku 1964 najstarsza córka Wandy i Stefana zdawała maturę. Matka pierwszy raz przyszła
do szkoły po jej egzaminie ustnym, żeby zapytać o wyniki. Córkę ucieszyło to zainteresowanie,
ale niedługo potem przekonała się, że matki koleżanek dbają też o ładny wygląd swoich córek ,
nie tylko o ich wyniki nauki. Na bal maturalny jedna z matek zrobiła swojej córce specjalną piękną fryzurę. Córkę Wandy nie tylko to zdziwiło, ale zszokowało. Jej mama dbała, żeby córka wyglądała jak najskromniej, a jej to dotąd nie przeszkadzało. Oprócz mydła nie używała żadnych kosmetyków. Nigdy nie umawiała się z żadnymi chłopcami i nie starała się nikomu podobać. Na balu maturalnym była w białej krótkiej sukience i w pożyczonych pantoflach.
Wrażenia z ukończenia liceum szybko minęły i córka przygotowała się do egzaminów wstępnych
na UW. Wcześniej poprosiła matkę, żeby razem pojechały złożyć dokumenty, bo nie wiedziała,
jak trafić na uczelnię. Nigdy przedtem nie była sama w Warszawie. Chciała studiować polonistykę,
ale pomimo zdanego egzaminu nie została studentką, bo inni uzyskali większą ilość punktów.
Mogła napisać odwołanie, ale znała swoje braki w wykształceniu i nie zamierzała wykorzystywać swego pochodzenia. Dzieci z rodzin robotniczo-chłopskich miały pierwszeństwo w kolejce
do studenckiego indeksu. Wanda liczyła, że córka pójdzie do pracy, żeby pomagać w utrzymaniu rodziny. Jednak ona bardzo chciała uczyć się dalej.
Po trudnych negocjacjach z matką została słuchaczką 2.letniego studium nauczycielskiego
na kierunku filologia rosyjska. Zaliczono jej zdane na UW egzaminy. Dodatkowo zdawała tylko egzamin z muzyki. We wrześniu 1964 r. rozpoczęła naukę w SN i codziennie dojeżdżała do Warszawy.
Na pociąg i na komunikację miejską kupowała ulgowe bilety miesięczne za stypendium socjalne,
które wg.umowy, oddawała matce. Przyrzekła jej, że po dwóch latach nauki podejmie pracę i będzie oddawać jej część wynagrodzenia. Nauka w studium dawała córce Wandy dużo satysfakcji.
Zajęcia teoretyczne były ciekawe, ale praktyki w szkołach - stresujące. Wśród wykładowców były
m.in. Rosjanka i Bułgarka.
W ramach zajęć z wychowania fizycznego uczyła się pływać na basenie w Pałacu Kultury, a potem
na basenie przy ul. M.Konopnickiej. Słuchacze filologii rosyjskiej chodzili na koncerty i uroczystości
do Domu Kultury Radzieckiej przy ul.Foksal. Studenci mieli ulgi przy zakupie biletów do kin,
i filharmonii, z czego wszyscy chętnie korzystali. Zaprzyjaźniła się z małym gronem przyszłych nauczycielek, ale jedna z nich okazała się osoba fałszywą i wyrachowaną. W wakacje córka Wandy i Stefana otrzymała pierwsze w życiu wynagrodzenie za pracę na kolonii letniej w Warszawie dla dzieci z innych części kraju.
Oddała je w całości matce, żeby dotrzymać przyrzeczenia.Kolejny miesiąc wakacji spędziła opiekując się swoim młodszym kuzynem, za co dostała od ciociAnny bluzkę przywiezioną przez nią z Bułgarii, dokąd jeździła z mężem na handel. Córka Wandy miała nadzieję, że wakacje w 1966 r. będą ostatnimi w jej domu rodzinnym.
Dzieci Wandy i Stefana nie uczestniczyły w kościelnych uroczystościach. Wanda nie miała zaufania do żadnych instytucji - państwowych i kościelnych, nie ufała swojej matce Weronice, swoim kuzynom i znajomym. Nie miała w sobie wiary, że modlitwy mogą poprawić jej los. Samotnie zmagała się
z problemem alkoholowym męża, wydawała się bezradna i liczyła tylko na pomoc dorastających dzieci. One też nie słyszały w kościele, że Bóg jest opiekuńczy i można zwracać się do Niego
we wszystkich sprawach. Najstarsza córka modliła się bez skutku o zmianę postępowania ojca.
Drugi rok nauki w Studium szybko się skończył i egzaminy końcowe oznaczały konieczność podjęcia pracy zawodowej od września. Na szczęście w roku 1966 nie obowiązywały już przydziały pracy. Córka Wandy i Stefana zgłosiła chęć pracy w szkole podstawowej w Gołdapi, gdzie miała zgłosić się pod koniec wakacji. Chciała mieszkać samodzielnie z dala od rodziny. Jednak plany zmieniła
za namową znajomych i w kuratorium w Warszawie otrzymała skierowanie do pracy we wsi
w Puszczy Kampinoskiej. Obiecano jej bezpłatne mieszkanie służbowe. Z wielką nadzieją pojechała
w sierpniu na wieś do swojego pierwszego w życiu miejsca pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz