Moje zdjęcia

niedziela

Część 20. Wielkich zmian ciąg dalszy

We wrześniu 1966 roku w małej wsi w Puszczy Kampinoskiej rozpoczęła swoją pierwszą pracę najstarsza córka Wandy i Stefana. 8 klasowa szkoła podstawowa mieściła się w solidnym
murowanym budynku zbudowanym przed II wojną światową przez dawnego właściciela wsi.
Mieszkania dla nauczycieli urząd gminy wynajmował u gospodarzy, ale w roku 1966
nie dla wszystkich ich wystarczyło. Nauczycielka przez miesiąc nocowała w sali gimnastycznej,
a potem przeniosła się do służbowego mieszkania, które było pustym pokojem z wejściem prosto
z ulicy. Był tam kiedyś sklep spożywczy. Mieszkanie remontował mężczyzna w średnim wieku,
który miał wytatuowany na ręku trzycyfrowy numer obozowy z Oświęcimia. Rodzice uczniów
i mieszkańcy wsi byli życzliwi. Najbliższa sąsiadka chętnie sprzedawała nauczycielce jajka i mleko.
Przy spotkaniach dzieliła się wspomnieniami. Mieszkała sama, bo w czasie wojny dwoje jej dzieci zmarło, mąż zginął, a brat został zesłany na Syberię, skąd nie wrócił. Obok jej starego drewnianego domu rósł równie stary sad. We wsi zabudowania były murowane i drewniane, a na uboczu stała kurna chata (bez okien), gdzie mieszkały dwie siostry-staruszki.
W służbowym mieszkaniu nauczycielki kuchnia węglowa służyła do gotowania i ogrzewania pomieszczenia. Wodę trzeba było wyciągać ze studni kijem z gwoździem, na którym wieszało się wiadro. Ono czasem spadało i pływało głęboko. W tym pierwszym swoim mieszkaniu córka
Wandy i Stefana oddychała prawdziwą wolnością. Spała na materacu w pościeli przywiezionej
wcześniej z domu rodzinnego. Ubrania wieszała na gwoździach wbitych w futrynę drzwi.
Praca z dziećmi dawała jej dużo radości. Nie spodziewała się jednak, że w tygodniu łącznie z sobotą będzie pracować 40 godzin, a nie etatowe 26. Kierownik szkoły starał się zapewnić wszystkim
( sobie też oraz żonie-nauczycielce) godziny nadliczbowe, gdyż pensje nauczycielskie były niskie.
Córka Wandy i Stefana oprócz lekcji języka rosyjskiego w klasach V- VIII prowadziła zajęcia
w klasie I . W klasie IV uczyła języka polskiego, a w klasach V- VIII miała lekcje wf z dziewczętami.
Po lekcjach jeden raz w tygodniu prowadziła kółko fotograficzne. Czasem wyprawy w plener były bardzo wzruszające.
Radość z samodzielnego życia zmąciła córce Wanda, która bez pytania o zgodę kupiła na raty
i przywiozła samochodem meblowym sprzęty i naczynia kuchenne do jej służbowego mieszkania . Wydała na to zasiłek na zagospodarowanie, który córka dała jej na przechowanie . Zasiłek otrzymywali nauczyciele podejmujący pracę na wsi. Córka korzystała z umeblowania, ale z wielką goryczą spłacała raty przez cały rok. Nie planowała długiego pobytu na wsi . Wanda okazywała wielką radość ze swojego zakupu i córka zrezygnowała z robienia jej wymówek. Matka podśmiewała się czasem, że ona - sprzedawca otrzymuje miesięczne wynagrodzenie w takiej wysokości jak córka, która poświęciła na naukę dużo więcej lat. Nie pochwalała też jej pracy na wsi. Nauczycielkę spotkało jeszcze kilka niespodzianek - wszystkie organizowane przez rodzinę w dobrej wierze.
Były to niezapowiedziane tłumne odwiedziny lub ofiarowany w prezencie magnetofon szpulowy
(kupiony na raty do spłacania przez obdarowaną), który wykorzystywała do ćwiczeń językowych. Wanda do spółki z młodszą córką kupiła jej długie do kolan skórzane kozaczki. Takie gesty mówiły córce, że matka ją kocha. Buty zimowe przydawały się , bo zimy były mroźne i śnieżne. Właśnie zimą nauczycielka przeżywała trudne chwile, bo mieszkania nie można było wystarczająco ogrzać
i dużo czasu spędzała wtedy u swoich kolegów nauczycieli.

Rok 1967 przyniósł radykalne zmiany w zyciu rodziny Wandy i Stefana. Wanda wystąpiła o rozwód, który otrzymała w listopadzie 1967 r. Byli małżonkowie wciąż mieszkali razem i teoretycznie razem sprawowali opiekę nad najmłodszym synem. Po rozwodzie Wanda stała się całkowicie bierna i bezradna co okazywała dzieciom. Czasem wyglądało to na lenistwo, które przykrywała skargami na ból serca, głowy albo woreczka żółciowego. Dorastające dzieci stały się jej prawdziwym wsparciem w kłopotach, które czasem okazywały się nieprawdziwe. Trudno było jednak zarzucać matce, że celowo oszukuje, bo zawsze istniało prawdopodobieństwo, że naprawdę coś ją boli.
Po rozwodzie Wanda często okazywała dzieciom swoją bezradność i niemoc. Czasem wyglądało to na lenistwo, które z wyrachowaniem przykrywane było skargami na ból serca, głowy albo woreczka żółciowego. Przeważnie bywała smutna i bierna. Dorastające dzieci były jej prawdziwym wsparciem w codziennych kłopotach, które czasem nie były prawdziwe. Trudno było jednak zarzucać matce, że celowo oszukuje, bo zawsze istniało prawdopodobieństwo, że naprawdę coś ją boli. Wanda nie chodziła do lekarzy i ona ani nikt z otoczenia nie zdawał sobie sprawy, że prawdopodobnie była to depresja, czyli taki stopień napięcia emocjonalnego, które przeszkadza w zwykłym sposobie reagowania. Myśli powstałe z długo trwającego stresu powodują wyczerpywanie się zasobów energii każdego człowieka. Kontrolowanie stresu pomaga w zachowaniu energii, jej odtwarzaniu i pomnażaniu. Korzystne zdarzenia pomnażają zasoby odpornościowe (psychiczne), dają właściwą ocenę sytuacji i poczucie sensowności działania. Wanda natomiast od wczesnego dzieciństwa nieustannie poddawana była trudnym życiowym doświadczeniom, które zrujnowały jej życie psychofizyczne. W marcu 1968 r.Wandę wracającą z pracy w Warszawie przestraszył milicjant, który ją zatrzymał na ulicy i zrewidował. Była to jedna z wielu wtedy milicyjnych akcji. Oddziały MO (Milicja Obywatelska) i ORMO (Ochotnicze Rezerwy Milicji Obywatelskiej powstałe w 1946 r. ) wyjątkowo uaktywniły się w związku z manifestacjami studenckimi.
Bezpośrednią ich przyczyną była decyzja KC PZPR (Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej) o zdjęciu ze sceny Teatru Narodowego „Dziadów„ w reżyserii Kazimierza Dejmka. Władza uznała , że prowokacyjnie brzmią słowa z dramatu A. Mickiewicza „Nie dziw, że nas tu przeklinają, wszak to już mija wiek, gdy z Rosji w Polskę nasyłają, najgorszych łotrów stek”.
Wypowiadane były w teatrze, a rządzący świętowali wtedy 50.lecie wybuchu w ZSRR rewolucji październikowej.
Na wsi pod Warszawą w kolejnym roku szkolnym praca dla córki Wandy i Stefana stawała się coraz bardziej monotonna i przewidywalna. Nie wystarczało jej towarzystwo kolegów z pracy i znajomych ze wsi, chociaż spotykała się z nimi chętnie. Wiosną, zimą i jesienią chodzili na wycieczki po okolicznych lasach. Organizowali ogniska i sesje zdjęciowe.
Oprócz rodziny przyjeżdżała do niej w odwiedziny znajoma z SN. Wkrótce okazało się, że zależy jej
tylko na męskim towarzystwie i ich przyjaźń zakończyła się.
Po drugim roku pracy w czerwcu 1968 r. 22.letnia nauczycielka postanowiła podjąć zaoczne studia magisterskie
w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie. Postarała się o pisemną dobrą opinię u kierownika szkoły oraz pracowników wydziału oświaty, którzy przyjeżdżali na hospitację jej lekcji.
Na 4.letnie studia na wydziale filologii rosyjskiej dostała się po egzaminie, na który stawiło się 300 chętnych, a przyjęto 60 osób. Zajęcia odbywały się raz w miesiącu w soboty i niedziele, a w wakacje trwały przez cały miesiąc. Wyjazdy do Krakowa traktowała jak dar od losu, bo w podróżach poznawała różnych ludzi, a w samym Krakowie lubiła zwiedzać zabytki, kawiarnie, chodzić do kina
i teatru. Na dojazdy otrzymywała z wydziału oświaty zwrot kosztów i z wdzięcznością z tego korzystała.
Dla córki Wandy i Stefana były to lata intensywnego poznawania innego świata. W szkole
na wsi nauczyciele w ramach szkoleń organizowali ciekawe wycieczki objazdowe po Polsce.
Na dwie z nich - w góry i nad morze, córka zabrała Wandę, aby mama mogła odreagować swój rozwód.
Wanda i Stefan oficjalnie przestali być małżeństwem po 23 latach trudnego związku. Nadal mieszkali razem pod Warszawą z młodszą 18.letnią córką – uczennicą liceum pielęgniarstwa
i najmłodszym synem – uczniem szkoły podstawowej. Ich najstarsza pracująca siostra cały czas
czuła się zobowiązana do wspierania matki finansowo. Starszy syn Wandy i Stefana odbywał
2. letnią zasadniczą służbę wojskową w wojskach zmechanizowanych, gdzie zdobył prawo jazdy.
Szczęśliwie jako żołnierz nie brał udziału w przykrych dla Polaków wydarzeniach roku 1968,
o których jego siostra studiująca w Krakowie dowiedziała się wracając z egzaminu. Ludzie
w pociągu dzielili się informacjami o tym, że wojska ZSRR, Węgier, Bułgarii, NRD i Polski wkroczyły na terytorium Czechosłowacji, aby zapobiec demokratycznym zmianom u południowych sąsiadów.
W inwazji wzięło udział ok. 250 tys. żołnierzy i ok. 4200 czołgów. Jednostki 2 Armii WP liczyły
26 tys. żołnierzy.
Pod koniec 1968 r. roku Wanda pochwaliła się córce, że założyła dla siebie w spółdzielni mieszkaniowej książeczkę oszczędnościową z przeznaczeniem na zakup kawalerki. Uważała ,
że jej młodsze dzieci same powinny zatroszczyć się o siebie.
Przykro było tego słuchać i trudno było matkę zrozumieć. Najstarsza córka po kilku tygodniach założyła 2 książeczki mieszkaniowe - dla siebie i dla siostry ze zobowiązaniem do regularnych comiesięcznych wpłat. Młodsza siostra od kilku miesięcy pracowała w szpitalu w Warszawie.
Najmłodszy brat miał dostać książeczkę w późniejszym terminie, a jego siostra miała nadzieję,
że Wanda zatroszczy się o syna.
Kilka miesięcy później w maju 1969 r. ich brat będąc jeszcze w wojsku ożenił się z młodziutką uczennicą liceum pielęgniarskiego. W grudniu 1969 r. przyszedł na świat ich pierwszy syn.
Wanda i Stefan zostali młodymi dziadkami, a ich 16.letni syn został wujkiem.
Niestety, Wanda nie mogła powstrzymać się od krytycznych uwag o synowej, co zniechęcało
najstarszą córkę do odwiedzania matki. Ona polubiła swoją bratową.
Dekada wielkich zmian w Polsce i w ich rodzinie skończyła się w grudniu 1970 r. , kiedy wybuchły gwałtowne protesty robotnicze w kilku miastach Wybrzeża spowodowane podwyżką cen.
20 grudnia 1970 w Warszawie na VII plenum KC PZPR stanowisko I sekretarza KC PZPR
objął Edward Gierek. W. Gomułka odszedł w niesławie. Podwyżki cofnięto kilka miesięcy później wiosną 1971 r.
W szkole w Puszczy Kampinowskiej nie działo się najlepiej. Przypadkiem wyszło na jaw, że kierownik szkoły przywoził nauczycielom z urzędu gminy ich okrojone przez siebie pensje.
Najstarsza córka Wandy i Stefana nie uczęszczała do kościoła, ale trzymała się zasad Dekalogu
i uznała działania kierownika za kradzież. Poinformowała o tym kuratorium i w szkole zarządzono kontrolę. Atmosfera dla wszystkich stała się nieprzyjemna. To przykre zdarzenie (a mogło być ich wcześniej więcej) sprawiło, że studiująca nauczycielka zdecydowała się wyjechać ze wsi na stałe, chociaż nie miała dokąd się wyprowadzić, bo na książeczce mieszkaniowej nie zgromadziła jeszcze wymaganego wkładu. Zostawiała we wsi grono życzliwych znajomych i uczniów, z którymi zżyła się przez 5 lat. Nie zaangażowała się w trwały związek , bo miała złe doświadczenia z domu rodzinnego . Przed wakacjami 1971 r. uzyskała zgodę kierownika szkoły i wydziału oświaty na urlop bezpłatny
i odebrała wynagrodzenie za pracę. Ostatni rok studiów chciała poświęcić na pisanie pracy magisterskiej i znalezienie źródła utrzymania. Zamknęła swoje umeblowane mieszkanie na wsi
i wyjechała z nadzieją, że już tam nie wróci. Z rodziną nie chciała mieszkać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz