Moje zdjęcia

sobota

Część 8.Nowa wojenna hekatomba

W latach 30. XX w rodzinie Anny i Franciszka nastały spokojniejsze czasy. Ich najmłodszy
syn Władysław jako ostatni opuścił rodzinny dom po ukończeniu wydziału Mechaniczno - Elektrycznego w Szkole Technicznej Warszawsko- Wiedeńskiej Kolei Żelaznej.
Wyjechał do Mińska Mazowieckiego dla odbycia zasadniczej służby wojskowej. Tam poznał swoją przyszłą żonę - Janinę. Młodzi wzięli ślub w Warszawie i rozpoczęli nowy etap życia we Lwowie.
Władysław dostał tam pracę na kolei i luksusowe służbowe mieszkanie. Był specjalistą do spraw technicznych wagonu spalinowego zwanego luxtorpedą.
W 1936 r. Polska zakupiła od Austrii 6 takich luksusowych szybkich pociągów pasażerskich koloru żółto-granatowego o długości ok.22 m. Wagony na kołach miały gumowe obręcze, co wyciszało hałas. Luxtorpedy rozwijały prędkość ok.115 km/godz. i zabierały ok.60 pasażerów.
W 1936 roku jedna z "lukstorped" ustanowiła niepobity dotąd rekord przejazdu na trasie Kraków – Zakopane: 2 godziny 18 minut.

Tymczasem w Warszawie w czerwcu 1938 r. Wandzia - 13.letnia córka Weroniki i Józefa ukończyła szkołę powszechną z bardzo dobrym wynikiem. W nagrodę otrzymała od dyrekcji szkoły zegarek na rękę, który odebrała w siedzibie fundatora nagrody . Był nim Bank Gospodarstwa Krajowego w Al.Jerozolimskich 7.
W wakacje 1938 r. dziadkowie Wandzi - Anna i Franciszek pojechali z wnuczką do Lwowa
w odwiedziny do syna Władysława. W jego rodzinie 2 lata wcześniej przyszła na świat córka Danusia. Wanda została u wujostwa do opieki nad nią, a dziadkowie wrócili do Warszawy. Żona Władysława opiekowała się wtedy swoją chorą matką. Wandzi obiecali, że poślą ją do szkoły średniej we Lwowie, kiedy skończy 14 lat.

Nic nie wyszło z tych planów. Wiosną 1939 r. matka wezwała ją do Warszawy, gdyż zmarł
dziadek Franciszek- mąż babci Anny. Niedługo po pogrzebie Wandzia była potrzebna
do opieki nad niemowlęciem - synem cioci Elżbiety mieszkającej w Pruszkowie pod Warszawą.
Elżbieta jako nauczycielka odbywała kurs sanitarny na wypadek wojny.
W piątek 1 września 1939 r., 7.letnia Anna oraz 10.letni Kazimierz z Grójeckiej powinni iść
do szkoły na rozpoczęcie nowego roku szkolnego.
Tymczasem O 6.00 rano mieszkańcy Warszawy usłyszeli warkot samolotów. Wydawało się,
że są to tylko ćwiczenia, ale huk bomb spadających na lotnisko Okęcie i na osiedla Rakowiec
i Koło, na domy na Ochocie i na Woli zasiał strach i zgrozę. Już wcześniej tysiące warszawiaków
kopało rowy przeciwlotnicze.

Od pierwszych dni września warszawiacy znosili sprzęty na zapory i barykady przeciwczołgowe.
To nic nie dało - 28 września 1939 r. w Polskim Radiu podano komunikat o zajęciu stolicy Polski przez wojska niemieckie - zaczęła się okupacja płonącego w wielu rejonach miasta.
5 października w Warszawie w Alejach Ujazdowskich Adolf Hitler odebrał defiladę swoich wojsk.
Na Grójeckiej rodzina Weroniki i Józefa straciła dach nad głową. W ich dom uderzyła bomba,
ale nie wybuchła - wpadła do piwnicy i zaryła się w węglu przygotowanym na zimę.
Jedna ze ścian mieszkania osunęła się do parteru. W mieszkaniu wszystkie sprzęty były zniszczone. Tylko klosz lampy naftowej, która wisiała na osuniętej ścianie, pozostał cały.
Po kilku tygodniach saperzy rozbroili bombę, a znajomy murarz z pomocą Józefa postawił ścianę
i rodzina odzyskała schronienie. Przez ten czas mieszkali z mamą Weroniki w Al.Jerozolimskich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz