W odrodzonej Polsce po 123 latach niewoli wiele było spraw do natychmiastowego załatwienia. Największym osiągnięciem tamtych lat było przede wszystkim scalenie trzech różnych systemów kolejowych, jakie panowały w zaborze pruskim, austriackim i rosyjskim (szerokie tory).
Udało się to w krótkim czasie w kraju, który dopiero zaistniał w Europie.
Kolejną sprawą było wprowadzenie prze polski rząd obowiązkowej edukacja dzieci w wieku
od 7 do 14 lat. Wszystkie musiały uczęszczać do bezpłatnej 7.letniej szkoły powszechnej niezależnie
od materialnego statusu rodziców.
W szkołach starano się kształtować w uczniach poczucie odpowiedzialności obywatelskiej, uczono patriotyzmu, zachowania tradycji i postawy religijnej dzieci różnych wyznań.
Lekcje religii w szkołach prowadzili duchowni katoliccy, prawosławni i wyznania mojżeszowego.
Obecność na niedzielnych mszach św. była obowiązkowa i uczniowie uczestniczyli w nich pod opieką
szkolnych wychowawców. Podczas przerw na szkolnych korytarzach dyżurowali duchowni w strojach charakterystycznych dla danej religii.
W latach 30.XX wieku Warszawa zmieniała się w szybkim tempie i stawała się nowoczesnym kosmopolitycznym miastem. Obok Polaków mieszkali w nim Żydzi, Niemcy, Rosjanie i ludność innych narodowości. Świadectwem tego są cmentarze różnych wyznań, gdzie spoczywają dawni mieszkańcy miasta.
W Tarnowskich Górach siedmioletnia Wanda - córka Weroniki i Józefa z Warszawy rozpoczęła swoją edukację od razu w drugiej klasie szkoły powszechnej. Umiała liczyć, czytać i pisać.
W szkole na Śląsku otrzymywała najlepsze oceny - były to jedynki. Tam na przerwach musiała panować cisza, a uczniowie mogli tylko spacerować po korytarzach. Odstępstwa od regulaminu karano pozostawianiem uczniów po lekcjach i dodatkowymi pracami domowymi.
W stolicy uczniowie mieli więcej swobody i na przerwach panował gwar. Wszędzie natomiast kadrę nauczycielską uczniowie otaczali szacunkiem.
W domu stryja Janusza i jego żony Wandzia czuła się zagubiona i przestraszona. Bała się swoich opiekunów, którzy traktowali ją bardzo surowo (tj.według obowiązujących wtedy reguł).
Co tydzień karano ją zapobiegawczo - musiała położyć się na stołeczku i bito ją skórzanym pasem
lub zamykano w ciemnym pokoju.
Często wieczorami zostawała sama w dużym mieszkaniu, bo opiekunowie wychodzili na przyjęcia.
Ze stryjostwem podróżowała do krewnych i ich znajomych w Starachowicach i Baranowiczach,
ale nigdy nie była z nimi w Warszawie.
Regularnie pisała listy do rodziców z prośbą, aby zabrali ją do domu. Stało się to po trzech latach.
W Warszawie 10.letnia Wanda po raz pierwszy zobaczyła swoją 3.letnią siostrę i rodzinne mieszkanie przy Grójeckiej. Była jednak zawiedziona, bo jej powrót związany był z opieką nad małą siostrą, a nie z troską rodziców o jej los w obcej rodzinie.
Kilka lat życia poza domem bardzo niekorzystnie odbiło się na psychice dziewczynki. Stała się wycofana, nieufna i małomówna. Przez całe życie miała żal do matki, że jako dziecko była oddana
do nieżyczliwych ludzi.
W Warszawie Wanda rozpoczęła naukę w czwartej klasie szkoły powszechnej przy ul. Opaczewskiej.
Z tej szkoły zapamiętała na całe życie swoje pierwsze spotkanie z wychowawcą w klasie pełnej uczniów. Wanda miała ciemne mocno kręcone włosy. Nauczycielka uznała, że dziewczynka
ma nienaturalne loki i zmoczyła jej włosy pod kranem z zimną wodą.
Koledzy ją wyśmiali i Wanda nie uczestniczyła w ich zabawach. Miała w klasie tylko jedną koleżankę - Żydówkę. Pomimo to była pilną uczennicą, często korzystała ze szkolnej czytelni i biblioteki. Ze wszystkich przedmiotów dostawała oceny celujące, a nie jedynki, jak na Śląsku.
Gmach szkoły był wybudowany w latach dwudziestych XX wieku i do dziś tętni szkolnym gwarem.
Rodzina Weroniki i Józefa żyła bardzo skromnie. Wanda dostawała w szkole darmowe posiłki,
a Weronika korzystała z zasiłków z pomocy społecznej. Na męża nie mogła liczyć, więc sama musiała być coraz bardziej zaradna. Zachęcała swoje dzieci do nauki i przy nich nauczyła się czytać
po polsku, bo miała za sobą tylko 2 klasy szkoły rosyjskiej. Lubiła słuchać, jak Wanda, a potem młodszy Kazimierz czytali na głos książki wypożyczane ze szkolnej biblioteki.
Częstym miejscem zabaw dzieci był skwerek M. Skłodowskiej - Curie przy ul. Wawelskiej,
gdzie było więcej zieleni, niż na ich podwórku.
W iine rejony Warszawy ich uboga rodzina nie miała wstępu. Np. Ogród Saski był ogrodzony. Przy wejściu stał dozorca i nie wpuszczał ludzi źle ubranych albo z dużymi pakunkami.
Tej przykrości doświadczyła Wandzia po swoim powrocie z Tarnowskich Gór do Warszawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz