Moje zdjęcia

niedziela

Część 2.Druga rodzina warszawska

W latach 90. XIX w. ze wsi pod Sochaczewem przyjechało do Warszawy młode małżeństwo.
Anna i Franciszek to druga rodzina naszych przodków.
Zamieszkali w 1 dużym pokoju na drugim piętrze kamienicy w Al. Jerozolimskich w okolicy
pl. Zawiszy. Należeli do rzymsko-katolickiej parafii św. Barbary przy ul. Wspólnej 68,
gdzie początkowo stała tylko kaplica na 200 osób. Kościół p.w. świętych Piotra i Pawła
zbudowano później.


Młodzi przyjechali do miasta w poszukiwaniu lepszego życia, bo oboje pochodzili z rodzin dawnych chłopów pańszczyźnianych i nie mieli żadnego materialnego zaplecza w swoich rodzinnych domach. Wręcz przeciwnie - krewni przyjeżdżali do Warszawy, aby uzyskać pomoc
od młodych. Franciszek był pracownikiem fizycznym na Stacji Towarowej Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej
i utrzymywał liczną rodzinę.
Anna urodziła trzynaścioro dzieci i zajmowała się domem. Choroby i trudne warunki materialne zbierały swoje żniwo i dzieci umierały w wieku niemowlęcym. Tylko pięciorgu udało się przeżyć
i dorosnąć. Najstarsza była Jadwiga, potem urodzili się Karol i Bronisław. Młodsza córka
- to Weronika, a najmłodszy syn -Władysław.
Trudno powiedzieć dlaczego Anna i Franciszek nie wykazali się roztropnością przy sprowadzaniu na świat kolejnych dzieci. Być może poczucie odpowiedzialności za losy rodziny były zdominowane przez poczucie wolności jakie dawało miasto?
Narodziny i śmierć dzieci spowodowały u Anny wielką niekończącą się traumę i jej serce
skamieniało z bólu. Siebie, męża, dzieci, a potem wnuki traktowała bardzo surowo.
Warunki mieszkaniowe były trudne. W kamienicy był już wodociąg z zimną wodą oraz kanalizacja,
ale w ich mieszkaniu nie było łazienki ani toalety.

W Warszawie pierwszy fragment wodociągu uruchomiono w roku roku 1886 r. Gdzieniegdzie instalowano też wodne ogrzewanie mieszkań i innych pomieszczeń.
Jakość wody z kranu była bardzo dobra i do roku 1931 woda w Warszawie nie była chlorowana.
W 1892 roku 46% wszystkich budynków w centrum miasta było już podłączonych do sieci wodociągowej, jednak skanalizowanych było zaledwie 13%.
Anna bardzo chwaliła sobie dostęp do bieżącej wody. Znacznie ułatwiało to prace domowe,
które były bardzo uciążliwe. Pranie i kąpiele odbywały się w drewnianej balii w pobliżu kuchni węglowej, gdzie w kotle grzała się woda. Uprane rzeczy suszyły się na sznurach na podwórzu.
Tam też,oprócz komórek na opał, znajdował się ogólnie dostępny tzw. wychodek, o czystość
którego dbał stróż.
Mieszkanie ogrzewane było kaflowym piecem. Opał gromadzono latem w piwnicach pod domem. Pokój był wysoki, więc skonstruowano antresolę, gdzie można było spać. Duże też były okna,
które przynajmniej 2 razy w roku mył ojciec rodziny. Część gospodarcza pokoju była oddzielona zasłoną od reszty pomieszczenia. Do spania rodzinie służyły metalowe łóżka z siennikami wypchanymi słomą. Pościel na dzień układano na jednym łóżku i przykrywano narzutą.
Pozostałe - służyły do siedzenia. Dzieci spały razem, dopóki były małe.
Zdarzało się, że goście spoza Warszawy zostawali na noc i wtedy rozkładano na podłodze
dodatkowe sienniki, gdzie układano do snu dzieci.


Wszyscy w tej rodzinie dbali o czystość i porządek oraz o swój schludny, a nawet elegancki wygląd. Rodzice dbali o dzieci i uczyli je kultury osobistej. Nikt w rodzinie nie używał słów wulgarnych ani obraźliwych.
Rodzice Anna i Franciszek doceniali rolę edukacji, bo ta zwiększała szansę na lepsze i ciekawsze życie. Najstarsze dzieci - Jadwiga, Karol i Bronisław nie chodzili do szkoły z powodu dotkliwej biedy i pozostali analfabetami.
Młodsza Weronika tuż przed I wojną światową uczyła się w 2 klasowej szkole rosyjskiej, bo tylko taka istniała i umiała podpisać się po polsku. Kilka wierszyków na pamięć recytowała po rosyjsku.
Młodszy od niej o 10 lat brat Władysław został absolwentem szkoły kolejowej w Warszawie
i zdobył dobrze płatny zawód już w niepodległej II Rzeczpospolitej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz