W naszej rodzinie już 6 pokolenie nazywa siebie warszawiakami. Warszawa stała się domem dla naszych przodków w II połowie XIX w.
Uznali oni , że jest to miejsce lepsze do życia niż we wsi na Kujawach lub w mazowieckiej wsi
 pod Sochaczewem.  Były to czasy, kiedy na polskiej ziemi rządził rosyjski zaborca, a carat traktował Warszawę jako nic nie znaczące miasto "Kraju Przywiślańskiego", chociaż  była wtedy stolicą Królestwa Kongresowego. Dla Polaków obce rządy były moralnie upokarzające oraz materialnie  degradujące.
 Nie wiemy, czy nasi przodkowie aktywnie uczestniczyli we wciąż ponawiających się  nieskutecznych próbach zrzucenia  nienawistnego jarzma, choć  nie jest to wykluczone. 
 Z godnością radzili sobie  z uciążliwościami życia codziennego, chociaż nie mieli żadnego wykształcenia, majątku po rodzicach, ani talentów artystycznych. Nie otrzymywali i nie gromadzili  profitów, które dostępne były dla ludzi współpracującymi z zaborcą. 
Po klęsce powstania styczniowego 1863 r. ludność na prowincji była represjonowana przez zaborcę
 i uciekając przed prześladowaniami przemieszczała się do miast, gdzie łatwiej było zdobyć  pracę.
 Byli też tacy, co wyemigrowali na tzw."koniec świata".
  
Na przełomie XIX i XX wieku Warszawa z konieczności rozrastała się, a liczba mieszkańców
 np.na Woli wzrosła z 9 tysięcy w 1890 roku do 40 tysięcy w roku 1915.
Zatrudnienie można było znaleźć przy budowie i utrzymaniu Kolei Warszawsko - Wiedeńskiej
 oraz przy budowie elewatorów zbożowych na Młynowie. Dzięki wielu nowym pracownikom powstawały ogrody  na Ulrychowie i otwierano nowe garbarnie, liczne browary (m.in. Haberbusch 
i Schiele) oraz przędzalnie.
 Na Woli w roku 1888 powstała gazownia miejska, a w roku 1908 - elektrownia tramwajowa
 na ul.Przyokopowej, w której obecnie znajduje się  Muzeum Powstania Warszawskiego.
 
 Historia życia naszych warszawskich przodków rozpoczyna się na Woli, dokąd przyjechała Józefa- najmłodsza córka właściciela cegielni w Kucharach na Kujawach.
 Przedsiębiorca ten był człowiekiem energicznym, udzielał się społecznie w swoim środowisku
 jako sołtys i wójt. Miał liczną rodzinę, której, jak każdy odpowiedzialny ojciec, chciał zapewnić
 spokojne życie. Niestety warunki zewnętrzne zmusiły jego dzieci do wyemigrowania na stałe 
do USA. Jedynie córka Józefa pozostała z rodzicami. Była 19 letnią panną, kiedy poznała starszego
 o siedem lat swego przyszłego męża  Franciszka. Pochodził on ze zubożałej szlachty  z okolic Włocławka na Kujawach i przyjechał do Warszawy w poszukiwaniu pracy. 
 Tutaj młodzi Józefa i Franciszek założyli rodzinę w 1894 r. biorąc ślub w kościele rzymsko-katolickiej parafii p.w.Narodzenia NMP przy ul. Leszno 32 (obecnie Al.Solidarności 80 ). Ten barokowy kościół z 1731 r. został w roku 1963 przesunięty w całości o 21 m. w kierunku północnym .
 Józefa i Franciszek byli wychowani w wierze katolickiej. Kościół nauczał, że Bóg jest sprawiedliwy i za dobro wynagradza, a za zło karze. Ta wiara pozwalała Polakom przetrwać trudne czasy zaborów - walczyli, pracowali i nie zniechęcali się. Tym samym udowadniali ciemiężycielom, że nie poddadzą się ani rusyfikacji, ani germanizacji. Nie wiemy, czy nasi przodkowie Józefa i Franciszek znali pozytywistyczne hasła pracy u podstaw, ale z kościoła mogli znać patriotyczną Rotę Marii Konopnickiej i słyszeć o utworach  Elizy Orzeszkowej, Henryka Sienkiewicza i Bolesława Prusa.  
 Młodzi małżonkowie zamieszkali w Warszawie na Woli w wynajętym mieszkaniu przy  ul. Towarowej.
 Nazwa ulicy wiązała się z istniejącą przy niej stacją towarową Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej.
 
 
 



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz